Kubły ze śmieciami

Kizia

-Panie i panowie, których tu nie widzę, wyruszamy w drogę! - krzyknęła, zaczynając iść w stronę wyjścia ze śmietniska.

Vega · Gość

Zeskoczyła z kubła i dogoniła Kizię. Dreptała na kocich łapkach obok niej.

Nufis · Gość

Chodził po kamiennym murku.Przeszedł kawałek,przygotował się i skoczył na dechę do jednego z otwartych kubłów ze śmieciami.Zagrzebał się w nim tak głęboko,że z kubła wystawał tylko jego niebiesko-szary ogon.

Kizia

Przydreptała dumnie podnosząc łapki na śmietnisko.
-Wycieczka, stać! - wrzasnęła. - Oto jesteśmy na tym oto pięknym, pełnym przeterminowanego jedzenia śmietnisku! - dodała po czym pobiegła w stronę żółtego kubła.

Wiera

Wbiegła, wpadając na Kizię xD. - no...stanęłam - mruknęła, wygrzebując się z żółtego kubła. Wlazła do innego, by po chwili szukać starych rybek xD

Wiera

Do zobaczenia! - rzuciła w stronę Kizi i wybiegła ze starą głową ryby, znalezioną w śmietniku

Garo.

Garo zgłodniała lekko. Postanowiła więc poszukać sobie czegoś na ząb. Weszła zwinnie na śmietnisko, zaczęła wdrapywać się na szczyt góry odpadków. Co chwilę zatrzymywała się i wygrzebywała jakieś jedzenie.

Ki

Nagle z jednego z kartonowych pudeł wystrzeliła uzbrojona w ostre pazury, długa łapa porośnięta ryżą sierścią. Tajemnicza łapka pacnęła psa prosto w nos. - Ani mi się waż zżerać tej konserwy! - z głębi pudła wydobył się głos. Po chwili na świat wyjrzała ruda kotka. Spojrzała z pudełka na puszkę, w której jeszcze niedawno były resztki konserwy rybnej, a w jej pomarańczowych ślepiach zaszkliły się łzy. - Zeżarłaś mój obiad!

Garo.

Spojrzała lekko zdziwiona na wcześniej gadające pudło, teraz rudą kotkę. - Chyba ci się coś pokręciło. - powiedziała spokojnie. - Nawet ich nie dotknęłam. - rzuciła krótko i szła dalej rozglądając się na boki za czymś do zjedzenia.

Ki

Wystrzeliła z pudełka jak z procy i w podskokach ruszyła za psem. - Tknęłaś! Jak wchodziłam do pudła, te konserwy były prawie pełne! - krzyknęła. Taa, Lucka uwielbiała się wykłócać.

Garo.

Na słowa kotki jedynie podniosła łeb wyżej, nie zwolniła nawet kroku. Jedynie wbiła mocniej pazury tylnej łapy w piach i sypnęła nim w kotkę. W pewnej chwili wywęszyła pewien zapach i odskoczyła w bok, wprost na wielką górę odpadów. Wdrapała się na nią, parę ruszonych przez nią rzeczy spadło w dół. Złapała w zęby jakąś starą, nie obgryzioną kość i spojrzała triumfalnie na kotkę.

Ki

Prychnęła głośno, gdy do oczu Lucy wpadło kilka ziaren piasku. Otrzepała się odruchowo i kiedy jej biedne ślepka przestały już łzawić, popatrzyła na psa. - No i co się tak gapisz? - zapytała, patrząc na ohydnego gnata, którego Garo trzymała w pysku.

Garo.

Obgryzła raz dwa kość i rzuciła ją za siebie, po czym jeszcze weselej zniknęła za górką śmieci. Wyłoniła się zza niej trzymając coś w pysku. Spojrzała na kotkę, tak, właśnie, trzymała w pysku nieotwarte jeszcze pudełko sardynek.

Ki

Lucy na widok pudełka sardynek momentalnie dostałą ślinotoku. Oblizała pyszczek kilka razy, mocząc go obficie. Wzrok utkwiła w sardynkach. Jak ta suka to zrobiła, do diabła?!? Ona przetrzepała pół śmietniska i nie znalazła takich rarytasów!

Garo.

Zeszła z góry śmieci i podeszła żwawo do kotki. Upuściła sardynki tuż obok niej.
- Proszę, wszystkiego najlepszego z okazji nadchodzących świąt. - zaśmiała się i usiadła obok.